7 kilometrów na północ od Niemodlina mieści się malownicza wioseczka Molestowice. I pewnie nie wiedziałabym do dziś o jej istnieniu, gdyby nie zdjęcie uroczej wysepki, które pokazała mi moja współlokatorka. I oto niespodziewanie (wydawałoby się, że Opolszczyzna jest pozbawiona legend) okazało się, że z wysepką związane jest ciekawe podanie... Legendę z miejscowości Molestowice opowiada moja współlokatorka, Kinga.
Dawno, dawno temu....w kraju pięknym, a w czasach okrutnych i ciężkich dla księżniczek, żyła sobie właśnie pewna księżniczka o zacnym imieniu Molesta. Słynęła z urody, jakże oryginalnej i przykuwającej uwagę. Mówiono o niej, że jest najpiękniejszą kobietą tamtych czasów. Każdy młodzieniec marzył o jej czarnych, skrzących się oczach, rumianym licu i kręconych puklach ciemnych, lśniących jak tafla jeziora okryta gwiezdną nocą – włosach. Kiedy się pojawiała w zgromadzeniu, czy na balu ludzie milkli, zdumieni jej urodą. Oprócz urody miała Molesta mnóstwo innych zalet. Zachwycała także cudnym śpiewem, akompaniując sobie przy tym na harfie. Głos miała aksamitny, matowy, ciepły.... A ponadto mądra była i urzekała każdego swojego rozmówcę swą elokwencją.
Każdy młodzieniec marzył, by właśnie jego wybrała na swego męża, by to jemu oddała to, co ma najcenniejsze – swe serce.
Przyszedł czas wydać Molestę za mąż. Król i królowa zorganizowali z tej okazji bal. Przyjechali książęta z całej Europy, przywożąc ze sobą dary dla księżniczki i nadzieję w sercu, że to właśnie do nich uśmiechnie się serce Molesty. A był wśród adoratorów Molesty pewien rycerz, o hardym sercu, odważnym, acz nieustępliwym wzroku, gotowy zrobić wszystko, by poślubić tę piękną niewiastę. Och, serce! Potrafi zgubić człowieka. Molesta wskazała innego, jako wybranka swego serca. Miłość – siła tak twórcza, że aż zgubna, niszcząca. Nieustępliwy, zazdrosny rycerz, wściekły, że nie jemu będzie poślubiona przepiękna Molesta, zapałał potężną zawiścią. W swojej wściekłości począł wraz ze swymi kompanami podróży, uprowadzać kobiety z sąsiednich miejscowości, brał je gwałtem siejąc zniszczenie i nierząd. Przy tym pił dużo i zabawiał do rana, okrutny i bezlitosny, w małości swojego serca, które nie znało ciepła prawdziwej miłości.
Trwoga zapanowała wśród ludzi. Gasili wcześnie lampy i wstrzymywali oddechy, udając, że nie ma ich w domu. Kryli się w lasach, mężowie chowali swoje żony i córki przed strasznym rycerzem, któremu wciąż gwałtu i przemocy było mało, który wciąż szukał ukojenia w cierpieniu innych kobiet.
I nadszedł dzień, w którym słońce, nie wstało - jak zwykle...Nastał ponury dzień... straszny. Dzień, który okoliczni mieszkańcy woleli by wymazać z serca... ze swej pamięci.
Poranek owego dnia był mglisty, cichy... zupełnie jakby cały świat przeczuwał, co ma się wydarzyć i czekał w niecierpliwości na to co, nieuniknione, nie mogąc nic zrobić, ale żyjąc jeszcze nadzieją, że los odwróci złą kartę.
Okrutny rycerz wtargnął do zamku księżniczki o poranku, kiedy to wszyscy już mieli się budzić, ale jeszcze ze snu dobrze się nie otrząsnęli. Rycerz wtargnął siejąc ogień, krew i śmierć, porywając przepiękną Molestę.
Nieopodal, znajdował się staw, a na nim niewielka wyspa, na której stała wysoka wieża. Okrutnik zamurował w niej piękną Molestę, zmuszając ją by go pokochała. Nadzieję swą podsycał, myślą że serce księżniczki zmięknie, gdy ona o głodzie i chłodzie pozostanie uwięziona w wieży przez długi czas.
Serce nie sługa... więc, zniecierpliwiony rycerz, postanowił wziąć swą wybrankę siłą.
Był letni, ciepły wieczór. Molesta zamknięta w wieży rozpaczała nad swą nieszczęsną dolą. Wtem u brzegu wyspy zacumowała łódź. Wysiadł z niej okrutny rycerz. Wejście do wieży zostało zamurowane, więc aby spotkać się z Molestą, musiał wspinać się po murze do okna, z którego wyglądała nieszczęśliwa księżniczka. Jako, że nie brakowało mu sprytu i siły, wspinał się żwawo i sprytnie, a księżniczka w wieży umierała ze strachu przed tym, co jeszcze spotkać ją miało ze strony złego rycerza. Wtem z jamy w murze wyleciały dwie puchate sowy wprost na rycerza. Ten w popłochu, lekko oszołomiony, stracił równowagę i z impetem runął na ziemię, z której... nie podniósł się już nigdy.
Molesta przeżyła uwięzienie, dzięki swej odwadze i….starej gruszy, która rosła nieopodal, a dawała soczyste, słodkie owoce, którymi księżniczka mogła się żywić.
Mieszkańcy osady nad stawem, na cześć przepięknej i odważnej księżniczki Molesty, nazwali wyspę jej imieniem, a miejscowość Molestowicami. Herbem wsi natomiast została grusza.